Pieniądze albo życie Pieniądze albo życie o tym myślałem o świcie emigracja i tułaczka albo powrót od ojczyzny do biedy, szarości, miejsc śnionych, ukochanych, ale tylko stąd z Ameryki ponad wszystko lubianych. Nie smuć się kochany, dlaczego łza w oku się kręci czyżby zielony kolor dolarów to nie byl bór sosnowy a te smutki emigranckie, te wszystkie westchnienia czy to nie cena za twoje dolarowe marzenia. Pieniądze albo życie, milczysz bo na złudzenia tracisz życie dlatego z bijacym sercem, spocony budzisz się o świcie chcesz życ, chcesz mieć zdrowie, szczęście pieniądze dlatego krzycz przez sen: jestem dziadem, w jednym życiu mieć szczęście, pieniądze nie zdążę. To Ameryka jak zbój krzyczy: pieniądze albo życie co jej oddasz, serce trzepoczące, ty najszczęśliwszy wśród biedaków pozostawionych za oceanem, oni myślą, że ty wygrałeś na loterii jesteś teraz panem. O, pani Ameryko, to zbóju miły chwytający za gardła tych co śpiewają we śnie pieśni o tęsknocie do własnego kraju ty pani złota, trzymasz i nie wypuścisz tak łatwo z twego raju będziesz ich poniżać, poniewierać pomiędzy nadzieją a miłością złotem świecić w oczy, aż dusza ich na wieki bedzie zmarła.