Regionalizm, lokalizm, albo, mówiąc metaforycznie, „świat pierwszy”
jako składnik literatury pięknej stał się kulturowym i
socjologicznym faktem wiele dziesiątek lat temu. Kiedyś - przywilej
głównie pisarzy emigracyjnych, potem - stały
element tzw. literatury małych ojczyzn, inspirowanej znanymi autorom
przestrzeniami (często miejscami utraconymi) lub związkami
rodzinnymi. Źródeł zainteresowania się terytorium własnym we
współczesnej twórczości należałoby szukać jednak nie tylko w obecnej
od kilkudziesięciu
lat tendencji i w biografiach twórców, ale także w indywidualnych
powodach, dla których wskrzeszają oni swój mikroświat: w
sentymencie, potrzebie przynależności, fascynacji lub chęci powrotu.
Czasem wyzwala tę potrzebę horacjańskie (i bardzo ludzkie)
pragnienie przetrwania w pieśniach…
„Jestem blisko” to zbiór wierszy i prozy mocno związanych z Ziemią
Dzierżoniowską. To w jej krajobrazach, ludziach i zdarzeniach poeta
szuka miejsca dla historii własnego życia. W losie bohatera,
jaki wyłania się z książki, mieszają się arkadia z codziennością,
zwyczajność epizodów z dramatycznością przeżyć, urzeczenie miejscem
z refleksją o niedoskonałości człowieka i jego egzystencji. Pewnie
dlatego podczas lektury utworów Edwarda Berbecia wzruszamy się i
irytujemy, dajemy się oczarować i sprowadzić na ziemię, ale też
uczymy się sztuki pamiętania i trudu przywoływania przeszłości.
Bo nade wszystko jest to opowieść o człowieku i jego miejscu na
ziemi.
|
|
|
|
Wspomnienie
Wiatr swawolnik
zalotnik jakich mało
dopiero dziś
wyrzucił
z mojej dalekiej pamięci
Dzierżoniów
grające marsza gałęzie
strząsają zeszłoroczne liście
i kapią miodem
tajemnicze miłości
w resztkach słońca
pajęczyną mota chwile
jesień malowana
rzuca cień już niski
i plącze nogi
w liściach żałobnikach
a nić babiego lata
splątała dziób gawronowi
żeby żalem nie krakał
idącym parkiem drzewom
siedzi zdziwiony
wpatrzony w przywiały wiatr jesienny
w Dzierżoniowie
miłosną pieśnią zaśpiewa
z mej pozostawionej dla mnie
pamięci. |
Przywitali Smoleńsk ostatnim skurczem dłoni;
nie zabrali ze sobą menażki, noża i łyżki.
[...] 10 kwietnia 2010 roku.
Przed lecącymi rządowym samolotem TU 154
dzień pełen przygotowań,
na szarfach - Katyń, słowo niczym złota płomień.
Do Smoleńska z panem prezydentem Rzeczypospolitej
Polskiej Lechem Kaczyńskim leciała jego ukochana żona
- pierwsza dama, Maria Kaczyńska.
Pozostałe 94 osoby to bliscy prezydentowi, przyjaciele.
Nieraz przy wspólnym stole zasiadali,
nad czysto - białym pochyleni obrusem.
Cicho rozmawiali, splatały się wtedy myśli,
wykuwane były decyzje, jak ogniwa jednego łańcucha:
nie dla własnej korzyści, przyjemności,
ale na chwałę krajowi.
Tym samolotem lecieli matki, córki, ojcowie,
wnuki i dziadkowie.
Chcieli ocalić od zupełnej śmierci nieduży pas ziemi,
którą kiedyś żołnierze ponieśli
w spojrzeniach swych ostatnich.
I marsza im zagrały przebudzone wtedy wszystkie listki na
drzewach,
trawy i kwiaty, i gorzkie zioła:
Ojczyzna.
Wieńce, wiązanki kwiatów na kolanach wiezione
miały wyrażać świąteczny wizerunek pamięci, bólu, żałości;
rozważyć istotę życia i śmierci.[...] |
|
Edward
Berbeć - Jestem blisko
Wiersze i opowiadania - publikacja w formacie pdf
Dzierżoniów 2010 |
|