DOLNY ŚLĄSK WROCŁAW
Straceni 18 VII 1946 w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu.

Zamordowani 18 VII 1946
w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu

W lipcu minie 75 lat od wykonania wyroku śmierci na bohaterach polskiego powojennego podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, którzy dzielnie, z narażeniem życia stawiali opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu się ZSRR. Ci niezłomni żołnierze, ziś nazywani Żołnierzami Wyklętymi toczyli walkę ze służbami bezpieczeństwa ZSRR i podporządkowanymi im polskimi służbami.

Wielu z nich zapłaciło za to najwyższą cenę – daninę własnej krwi, wielu oddało życie za Ojczyznę, za naród. Walczyli do końca. Należy Im się pamięć i szacunek. Tylko garstka doczekała się rehabilitacji po latach spędzonych w więzieniach.

18 lipca 1946 roku pod ścianą śmierci w Zakładzie Karnym przy Kleczkowskiej we Wrocławiu stanęli: Helena Motykówna ps. Dziuńka, Edward Szemberski ps. Śmigus, Idzi Piszczałka ps. Pantera i Roman Roszowski ps. Wiarus – bohaterowie Pogranicza Wielkopolski i Dolnego Śląska, żołnierze oddziałów „Otta”i „Rudego”.

Śmierć „Dziuńki”, „Śmigusa”, „Osóbki” i „Wiarusa”
Po wyroku przewieźli nas na Kleczkowską i osadzili w celach, trafiłam do celi nr 51 razem z Ireną. Cela na parterze bez szyb, tylko kraty. Po kilku dniach przenieśli nas na drugi pawilon, tam dołączyła do nas Gertruda Mnichówna z Katowic. Kilka dni później rozdzielili mnie z Ireną. Trafiłam do celi trzyosobowej, gdzie już siedziały: Zosia Linowiecka z Bolesławca oraz Helena Motykówna, która miała wyrok śmierci. Później znów mnie przenieśli do innej celi i tylko Zosia opowiedziała mi, jak przyszli po Helenkę, to powiedzieli jej, że idzie do naczelnika, już do celi nie wróciła. Postawili wszystkich, którzy dostali wyroki śmierci, w trakcie gdy byłam sądzona, pod mur i rozstrzelali. Pod murem stali: Helena Motykówna, Roman Roszkowski, Edward Szemberski i Idzi Piszczałka.
Przypadek sprawił, że w tym dniu, kiedy wykonywali wyroki na skazanych w naszym procesie (18.07.1946 r.), przyjechała do mnie w odwiedziny moja mama. Widziała, jak po egzekucji wychodzili pijani w sztok ubowcy. Nieżyjący już Idzi Gatner z Kępna, który czekał na proces, osadzony w tym więzieniu był świadkiem tej egzekucji, tak ją zapamiętał:
- „Dowódcą plutonu egzekucyjnego był ppor. Julian Lach. Pod mur ich postawiono kobietę (…) [H. Motykówna] i tego Idziego [Piszczałka] i innych. Ja to widziałem. Ile tam było: dwadzieścia, trzydzieści metrów. Na tę egzekucję KBW przyszło podpite. I nie, że sędzia odczytał wyrok. Wyprowadzili, oczy zawiązane i karabinami jak tylko mogli, tak siekli. W trakcie brutalnej egzekucji ranna Helena Motyka miała głośno krzyczeć: „Mamo, mamo dobij!”. Więźniowie, słyszący i obserwujący dramatyczny przebieg rozstrzeliwania skazanych, rzucili się wówczas do okien i „zaczęli walić w miski — to był ich protest”). Mama ich zapamiętała, bowiem byli oni obecni w czasie naszego procesu jako eskorta. Widziała, jak wyjeżdżała platforma z trumnami i ładowali ich do samochodu, chciała wiedzieć, dokąd je wywożą. Mama myślała, że wsiądzie w tramwaj i pojedzie za nimi. Wsiadła jednak w zły tramwaj i oni pojechali na Cmentarz Osobowicki. Dopiero po kilkunastu latach dowiedziałam się, w którym miejscu zostali pochowani na cmentarzu we Wrocławiu. (Wszystkich rozstrzelanych partyzantów pochowano w „kwaterze więziennej” nr 77 na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu).
Wspomnienia „Krysi” z oddziału „Otta” (część III) www.polskawalczaca.com/

Więcej w serwise info.wiara.pl >>

Opracował: Kazimierz M. Janeczko, Klub GP Dz.II.