Koncert

Wiesz, że żywych nieobecnych się nie zapomina
im się zazdrości, im się współczuje, na nich się pluje
kim oni są, że gdziekolwiek się znajdą słyszą koncert
na ich cześć grany: grają im drzewa w parku,
fale oceanu, szum ulicy, to też ich ulubiona muzyka.
A prowadzą ciche i spokojne życie emigrantów
żyją pragnieniami miejsc, ptaków, kwiatów, miast
ich kości ulepione z żółtej gliny, ich oczy to sadzawki
mało to warte, bez znaczenia tyle co żywot polnej myszy
a jednak na swoją cześć każdy z nich koncert muzyki słyszy.
Grają im gwiazdy, grają im kamienie, rzeki, galaktyki
biedny, zagubiony, przestraszony, niedojedzony, nawiedzony
ale on wciąż twierdzi że to dla niego są koncerty muzyki
z szeptu zebraka wyczyta wielkiego poematu strofy
emigrant ten co pisał wiersze do kraju, do zakochanej Zochy.
Niechaj mnie Zośka o wiersze nie prosi ani o dolary
bo kiedy Zośka do słonecznej Kalifornii przyjedzie,
to na własne oczy zobaczy jakiego są koloru oczy rozpaczy
jaki smak mają nadzieję, jakie uczucia budzi ocean i fala
i wtedy jej koncert zagra magiczna słla zielonego dolara.